Ostatnimi czasy
w fantazmatycznej topografii aktualności coraz częściej pojawiają się
wyobrażenia Rewolucji. Co ciekawe, w tym kontekście zaczyna odżywać topos Wiosny Ludów.
Wobec tego
nasunęły mi się dwie refleksje. Pierwsza ― dotycząca Polski, druga ― natury
globalnej.
1.
Nowelizacja
kodeksu pracy oraz ustawy o związkach zawodowych grozi demontażem podstawowej
zdobyczy socjalnej, jaką był ośmiogodzinny dzień pracy. Ta sytuacja aktualizuje
problematykę z połowy XIX w. Sprawą kluczową znów staje się godziwie
przepracowany i sprawiedliwie opłacony czas pracy. Jeśli więc w Polsce dojdzie
jesienią ― jak chciałaby Solidarność ― do
masowych protestów, to punktem zbiegu wyobrażeń społecznych stanie się (mimo że
większość protestujących nie będzie zdawać sobie z tego sprawy) rok 1848.
Czy w tych
okolicznościach historia powtórzy się twórczo, czy będzie jedynie prawicową
farsą? Wszystko wskazuje na tę drugą możliwość ― polski lud jest wszak
radykalnie konserwatywny.
Tym bardziej
powinniśmy wołać o jesień kontra-konserwatywną, a w jej horyzoncie nie tylko o
protest socjalny, lecz także ― światopoglądowy.
Wobec tego
warto przypomnieć jeden z najbardziej wywrotowych epizodów w historii polskiego
ducha. Jest 5 marca 1848 roku. Adam Mickiewicz uzyskuje
posłuchanie u Piusa IX. W trakcie audiencji rozgorączkowany wieszcz żąda od
papieża, aby ten stanął na czele powszechnej walki o wolność. "Wiedz, że
duch boży jest dzisiaj w bluzach paryskiego ludu" - krzyczy poeta do głowy
kościoła. W efekcie tego spotkania Prelekcje paryskie umieszczono w
Indeksie Ksiąg Zakazanych, a mickiewiczowski Legion Włoski połączył się z
wrogimi papiestwu republikanami, którzy doprowadzili do ucieczki papieża z
Rzymu.
Dziś takich
Mickiewiczów nam trzeba. Nie chcemy romantyzmu, który broni konserwatywnej
"pozytywności" przed słusznym gniewem twórczego ducha (hańba Krasińskiemu
i Norwidowi, biegnącym na Kwirynał, by bronić "papieżnictwa" przed
dialektyczną furią).
2.
Osiemnasty brumaire'a… Marksa zawiera znamienną uwagę na temat klasowego
charakteru rewolucji: "Rewolucje burżuazyjne ― rewolucje osiemnastego
stulecia ― mkną szybciej od powodzenia do powodzenia, ich efekty dramatyczne są
coraz świetniejsze, ludzie i rzeczy rzucają ognie, jak brylanty, każdy dzień
tchnie ekstazą; ale rewolucje te mają krótki żywot, rychło dobiegają swego
szczytu i kociokwik na długo ogarnia społeczeństwo, zanim nauczy się ono na
trzeźwo przyswajać sobie rezultaty swego okresu burzy i naporu. Rewolucje
proletariackie natomiast ― rewolucje dziewiętnastego stulecia ― ustawicznie same
siebie krytykują, wciąż przerywają swój własny bieg, wracają do tego, co już na
pozór zostało dokonane, by to samo rozpocząć od nowa, z okrutną dokładnością
szydzą z połowiczności, słabości i niedołęstwa swych pierwszych poczynań” (K. Marks,
Osiemnasty brumaire'a Ludwika Bonaparte, w: K. Marks, F. Engels, Dzieła, t. 8, Warszawa 1964, s.
128/129).
Obserwując manifestacje w Brazylii i Turcji, można myśleć właśnie o
rewolucji „osiemnastowiecznej” ― feerycznej,
karnawałowej, ekstatycznej. Jej energia musi być jednak ujęta w karby
autokrytycznej trzeźwości i skuteczności. Ale tu powstaje zasadnicze pytanie: jaki dyskurs określi teoretyczny horyzont możliwości dla rewolucyjnego ducha XXI
wieku?
1 komentarz:
Może napisze Pan coś o kryzysie - aktualny temat. Inne ciekawe zagadnienia: spisek, paradygmat wzrostu (czy nadal aktualny po "peak oil"?) Pozdrawiam! :-)
Piotr
Prześlij komentarz