czwartek, 14 lutego 2013

DŁAWIĄCA WCZESNOŚĆ



1.
Zmierzch niekoniecznie musi prowadzić do Nocy. Konsekwentna nowoczesność bowiem — o ile pragnie być nieznużonym oświeceniem — nie pozwala sobie na zmrużenie oczu. Co za tym idzie, próbuje eliminować Noc, gdyż postrzega ją jako dziedzinę bezmyślności oraz barbarzyństwa.

Krytyka Fantazmatyczna wyobraża sobie następujące skutki tej sytuacji. Oto po Zmierzchu od razu nadchodzi Świt — byłby to wariant diachroniczny. W innym wariancie — synchronicznym — Zmierzch sąsiaduje równolegle, symultanicznie, ze Świtem.

W takim horyzoncie relacje między Późnością a Wczesnością nie byłyby zapośredniczone Nocą. To, co późne bezpośrednio kontaktowałoby się z wczesnym.

Kontakty te mogłyby przebiegać wedle dwóch alternatywnych scenariuszy.

Pierwszy — nazwijmy go optymistycznym — zakłada, że bezpośredni stosunek Zmierzchu i Świtu daje temu pierwszemu (czyli zaawansowanej samo/wiedzy) nadzieję na zasilenie twórczą energią skondensowaną w strukturze drugiego. Dzięki tej nadziei duch zmierzchający nie obawia się nocnej demencji, licząc na odświeżenie, pobudzenie, poszerzenie i pogłębienie obiecywane przez Świt. 

W scenariuszu drugim — pesymistycznym — żywioł Wczesności nie byłby czynnikiem pobudzającym i poszerzającym. Przeciwnie — Wczesność, przybierająca formy represyjne, dławiłaby nowoczesnego ducha swą archaiczno-larwalną pierwotnością. (Przy czym owo dławienie stanowiłoby niezbywalny moment w dialektyce każdego oświecenia, które zamiast pojednawczo przezwyciężać archaiczność, brutalnie ją wypiera, w efekcie narażając się na retorsję — swoisty „refluks” — ze strony wypartej archaiczności.)

2.
Konfrontację z tego typu Wczesnością obrazowo przedstawia Bloch w mikro-narracji Dom, w którym mieszka dzień (w: idem, Ślady, przeł. A. Czajka, Kraków 2012, ss. 146-149).

„Około czwartej nad ranem” narrator trafia w „radykalny początek poranka”. Tę „pierwszą wczesność” cechuje dojmująca duchota — brak „przestrzeni dla ludzkich płuc”. W ramach tego Świtu wyczuwa się „embrionalną ciasność dnia tuż przed pianiem kura” (ibid., s. 147). Dławiącej ciasnocie towarzyszy spłaszczenie i obniżenie widnokręgu. „Długa ława chmur spoczywała nad morzem na południowym niebie, bardzo płasko, dodatkowo obniżając przez to przestrzeń” (ibid., s. 148). W takich warunkach człowiek ulega oszołomieniu, ślepnie, nie jest w stanie formułować pojęć. Świadomość staje się „nadzwyczaj mętna, by tak rzec, bezgłowa”. Duch nie ma czym oddychać — znajduje się w stanie „bezdechu”;  w „maksymalnym oddaleniu od «rozumu»”, w fazie atawistycznego zdeterminowania (ibid., s. 149).

3.
Czym jest „atawistyczność” z punktu widzenia (para)heglowskiej Krytyki Fantazmatycznej? Przede wszystkim pozostałością po „archaicznym”, tzn. jednowymiarowym (płaskim i płytkim) obrazie rzeczywistości. Dialektyka neguje (znosi, przezwycięża) „archaiczność” poprzez poszerzenie i pogłębienie pierwotnie jednostronnego wyobrażenia o otaczającym nas świecie. Oczywiście, w toku procesu historycznego (będącego ciągłym znoszeniem „archaizmów”) nieustannie powracają — na wyższych stadiach rozwoju — „echa”, „powidoki” poprzednich stadiów. Wraz z nimi ponownie uaktywniają się (z różnych powodów i na różne sposoby) pozornie lub faktycznie przezwyciężone mechanizmy. Jednym z nich jest mechanizm dławienia, spłaszczania i spłycania. Dzisiaj w istotnym stopniu to właśnie on kształtuje topografię późnej nowoczesności.

4.
W związku z powyższym powstaje kluczowe pytanie. Czy dławiąca Wczesność, tu i teraz sąsiadująca z naszym Zmierzchem, to zapowiedź jednostajnie „bezgłowej” Wieczności (skoncentrowanej na ujednolicaniu, obniżaniu, ograniczaniu i zawężaniu perspektyw), czy też przeciwnie — to negatywny punkt wyjścia dla twórczej Negacji, niezmordowanej w dialektycznym dążeniu do poszerzającego i pogłębiającego różnicowania wyobrażeń?


Brak komentarzy: