czwartek, 8 stycznia 2009

WIDMO POLEMIKI NIEADEKWATNEJ I NIEUCZCIWEJ



„Widmo Krytykanta krąży nad blogiem Kozaka” – oznajmia Jakub Banasiak. Ja dodać muszę, że razem z nim nad moim blogiem zaczyna krążyć też widmo polemiki retorycznie nieadekwatnej, merytorycznie zaś – nieuczciwej.


Nieadekwatność (retoryczna)

„Widmo Krytykanta krąży nad blogiem Kozaka” – upiera się Banasiak. Czy jednak ta bezwiednie „marksistowska” metafora jest tutaj na miejscu? Byłaby może, gdyby Krytykant uosabiał ducha „solidarności” z „proletariatem”. Banasiak jednak nie łączy się w bólu i gniewie z „wykluczonymi” („wyalienowanymi”) – święcie wszak wierzy, że „proletariat” zasługuje na swój los. Z punktu widzenia Krytykanta problem „wykluczenia” nie istnieje, a trudności w partycypacji nie są bynajmniej wynikiem zwyrodnień „systemu”, lecz przeciwnie – stanowią jego zdrowy „kościec” (czyli racjonalną i wydolną strukturę, w której najlepsi cieszą się największym uznaniem i zarabiają najwięcej, najgorsi natomiast pogodzić się muszą z brakiem prestiżu i pieniędzy).

„Marksistowska” retoryka jest więc w tym kontekście nieadekwatna. Mimo to jednak kusi mnie, żeby powiedzieć, iż widmo Krytykanta krąży nie tylko nad moim blogiem, lecz również nad Polską, a nawet nad Europą, lub wręcz nad całym światem!

Widmo Krytykanta krążące nad światem?! To już przesada! – zakrzykną zwolennicy zdroworozsądkowej stosowności (wśród nich zabraknie jednak samego Banasiaka – wszak jego narcyzm z królewską zaiste dezynwolturą przekracza granice decorum – nasz Jakub I, tytułując mnie „Brutusem”, aspiruje ni mniej ni więcej, tylko do roli Cezara, prowokując tym samym pytania kwestionujące nie tyle pełnię jego władz umysłowych, co raczej – retorycznych).

A zatem przesada? Być może, choć nie do końca. Jeśli bowiem Krytykanta uznamy za jedną z personifikacji ducha artworldu, który kultywuje naiwną wiarę w to, że finansowe i prestiżowe hierarchie są sprawiedliwym odzwierciedleniem hierarchii wartości (artystycznych, intelektualnych etc.), jeśli – powtarzam – Krytykanta uznamy za jedno z wielu wcieleń tej wiary, to okaże się, iż twierdzenie, że wiara ta (czy raczej jej widmo) wciąż krąży nad światem naszej sztuki, wciąż sztuką tą rządzi i nieustannie jej szkodzi, bynajmniej nie będzie przesadne.

W tym kontekście tytuł Banasiakowej polemiki okaże się jak najbardziej stosowny, choć pewnie w sposób niezbyt dla niego samego wygodny – istnieje bowiem niebezpieczeńśtwo, że widmo Krytykanta, usilnie dążące do stygmatyzacji i amputacji „gnomiczności”, stanie się już nie tyle alegorią „zmęczenia rzeczywistością”, co raczej emblematem rozpowszechnionego w artworldzie lekceważenia tejże rzeczywistości oraz personifikacją topornych prób ociosywania jej (przy pomocy niezdarnej retoryki) i przykrajania do naiwnie „nowoczesnych” formatów.

Dyskomfort Krytykanta może znacznie wzrosnąć w przypadku, gdy koniec końców to właśnie dialektyczne „pustosłowie” i barokowe bajdy Kozaka okażą się bliższe owej rzeczywistości niż niezdarne moralizatorstwo Banasiaka (przy czym krytyczne zbliżenie Kozaka z rzeczywistością nie będzie wcale oznaczać „współ-czucia” lub „solidarności”, lecz raczej próbę ironicznego, bezstronnego, nie-moralizatorskiego, a przy tym możliwie jak najbardziej wiernego odzwierciedlenia pełnego zakresu sprzeczności oraz ambiwalencji konstytuujących tę rzeczywistość).

Tyle w kwestii nieadekwatności. Przejdźmy teraz do sprawy znacznie bardziej istotnej…


Nieuczciwość (merytoryczna)

Krytykant podnosi mnie na duchu, wskazując na moją polemiczną uczciwość. Przykro mi, ale nie mogę tego samego powiedzieć o nim - Banasiak bowiem nieuczciwie rekonstruuje moje poglądy. Pisze np.:

„Zapytajmy na czym według Kozaka polegała owa ‘wadliwość’? Gdzie tkwił defekt instytucjonalnej transformacji? I jak należało postąpić – oraz co trzeba zrobić dzisiaj? Niestety, Widma nie dają odpowiedzi na te pytania – poza kilkoma witzami, barwnym językiem, ogólnym biadoleniem i groźnym zadaniem kilku retorycznych pytań, niczego w nich nie znajdziemy. Widma są, by tak rzec, treściowo dość widmowe. Pozostaje pytanie dlaczego Kozak tego nie napisał? Dlaczego nie zamieścił odpowiedzi?”

Gdyby Banasiak grał fair (zamiast dążyć na skróty do retorycznej dyskredytacji oponenta) nie zadawałby tych pytań w odniesieniu do Widm. O tym, jak definiuję „system” i jego wady, jaki jest mój stosunek do owego „systemu”, co trzeba zrobić dzisiaj, na czym opierać strategiczne reformy – o tym wszystkim pisałem przecież wcześniej. Widma były w przeważającej mierze „negatywnym” podsumowaniem minionego roku, w którym to podsumowaniu nie przewidziałem miejsca na powtórkę z programu „pozytywnego” – ten wszakże zarysowałem w tekstach takich jak Dialektyka anachronizmu, Krytyka fantazmatyczna…, Idź na wojnę, Przeciw młodości, Odpowiedź z podziemia. Tam właśnie próbowałem wyjaśnić (na ile mi się powiodło, to inna sprawa) dlaczego za jedną z kluczowych spraw uważam dekonstrukcję figury artysty „młodego” i „naturalnego” (problem „naiwności”, braku „przekory” i treningu „dyskursywnego” w Przeciw młodości), dlaczego nagląca jest konieczność wypracowania odmiennego paradygmatu edukacyjnego (idea instytutów interdyscyplinarnych - Przeciw młodości), co rozumiem pod pojęciem „wspólnoty konwencjonalnego myślenia” i w jaki sposób definiuję jej konstytutywną rolę w świecie sztuki (Przeciw młodości, Odpowiedź z podziemia), na czym polega według mnie partycypacja w „systemie” (Odpowiedź z podziemia), dlaczego niektórym artystom mam za złe tę partycypację, innym zaś nie poczytuję jej za słabość lub hipokryzję (Krytyka kosmetyczna), czemu niezbędny jest powrót do specyficznie pojętej „krytyczności” (Krytyka fantazmatyczna…), etc.

Banasiak o tym chyba nie pamięta. Albo nie chce pamiętać. Woli za to przypisywać mi poglądy, które nigdy nie były moimi poglądami. Tym sposobem dokonuje podstawowego nadużycia, pisząc, co następuje:

„A Kozak? Przynależy do polskiej sztuki? Przynależy. Chciałby wystawiać swoje prace w dobrych galeriach i instytucjach publicznych? Sprzedawać je? Chciałby być reprezentowany przez galerię, która pokazuje swoich artystów na targach NADA w Miami? Gawędzić z kolekcjonerami na ich popularnych blogu? Nie? A jednak to robi. Nie chce, ale musi? Może, może, ale nie dam wiary. Ale jeśli nawet – to co z tego? Cała reszta, która by chciała – coś z nią nie tak? To są niedobre pragnienia? Lepiej nie pokazywać, nie sprzedawać i nie gawędzić? Kozak sprzedając swoje prace na targach ma do rynku dystans w sam raz, ja pisząc o nim – za mały? Dziwaczna jest logika Kozaka: sam konsumuje, innym odmawia. To ma za dużo cholesterolu, powiada. To dla was złe, wierzcie mi – przekonuje mlaskając”.

Powyższe zdania to kłamstwa. Pytam się Banasiaka, gdzie napisałem, że lepiej „nie pokazywać, nie sprzedawać i nie gawędzić (z kolekcjonerami)”? W jakim tekście, w jakiej wypowiedzi zakazywałem artystom partycypacji instytucjonalno-rynkowej? Odpowiedź: w żadnym. Nigdy i nigdzie nie stwierdziłem, że nie należy sprzedawać. Zawsze utrzymywałem, że ważne jest to, CO się sprzedaje, a nie sam akt sprzedaży. Kluczowa jest bowiem różnica między sprzedawaniem sztuki bezproblemowej i lekkostrawnej, a sprzedażą sztuki krytycznej i trudnej.

Tak więc – muszę to powtórzyć - supozycje Banasiaka (Kozak „sam konsumuje, innym odmawia”) są zwykłym kłamstwem.

Co robić w tej sytuacji? Można by oczywiście rozdzierać szaty w katedrze krytycznego etosu i krzycząc „Hańba!”, lamentować nad upadkiem publicznej debaty. Tak pewnie by czynił Banasiak, udając, że wraz ze łzami Skargi ściera także plwocinę ze swego obrażonego oblicza. Wybaczcie, ale ja tak nie zrobię, bo wtedy właśnie straciłbym krytyczną twarz, przyprawiając samemu sobie gębę Syfona (to kazus Banasiaka).

Wolę tę sprawę ująć inaczej i faul Krytykanta uczynić pretekstem do kilku skrótowych (dłuższe nie zmieszczą się w ramach tej polemiki) uwag na temat statusu krytyka instytucjonalno-systemowego.

Otóż Banasiak, kłamiąc na mój temat, wypowiada zarazem – w imieniu wspólnoty konwencjonalnego myślenia - głęboką prawdę o mentalności tejże wspólnoty (choć może należałoby powiedzieć, że prawda ta jest nie tyle wypowiedziana, co raczej implicite przemycona między wierszami Krytykanckich enuncjacji). W myśl tej prawdy krytyk „systemu” musi działać poza nim ponieważ rzekomo tylko na pozycji „outsidera” jest w stanie zachować swą wiarygodność. I tak, krytykując aktualne mechanizmy sprzedaży, sam sprzedawać nie może. Kontestując obowiązujące w chwili obecnej hierarchie, powinien lokować się poza wszelką hierarchią. Negując narzucone tu i teraz zasady partycypacji, sam nie powinien partycypować. Dekonstruując sposoby manipulowania uznaniem, obowiązany jest udawać, że sam osobiście jakiegokolwiek uznania dla swojej pracy w ogóle nie pragnie. Według kodeksu tej pozornie logicznej „etyki” artysta, któremu nie podoba się status quo, nie może w krytykowanych przez siebie instytucjach wystawiać (jeśli zaś wystawia, to jego krytyka staje się niewiarygodna). Artysta ten swoje krytyczne teksty powinien umieszczać w szufladzie, a nie na instytucjonalnym portalu, o swoim niezadowoleniu może coś szepnąć na ucho żonie w alkowie ale, broń boże, nie powinien wyrażać tego niezadowolenia w przestrzeni publicznej. Jeśli może coś gdzieś pokazać i sprzedać, to potem niech siedzi cicho, ewentualnie dziękuje „instytucji” (której, wedle ludzi pokroju Banasiaka, „tak wiele zawdzięcza”), że w ogóle mógł jakoś zaistnieć. Jeśli natomiast zachciewa mu się krytyki, to proszę bardzo, niech krytykuje – byle nie w mainstreamie, byle nie na uniwersyteckiej synekurze…

Gdzie zatem może on krytykować? Na jakich łamach? W jakich galeriach? Czyżby w „drugim Obiegu”; w jakiejś anty-Zachęcie? Pokaż mi proszę, szanowny Jakubie, gdzie jest ów drugi obieg; gdzie jest ta anty-Zachęta? Zaryzykowałbym tezę, że póki co nie ma jej NIGDZIE. Żądasz ode mnie, bym pracował, mówił i pisał Nigdzie? Żebym samego siebie - tylko po to, aby wygodzić Twojej pseudo-etyce - skazywał na niebyt (bo właśnie w niebycie lokuje się ów legitymizujący krytyczną „wiarygodność” systemowy Outside)?

Przykro mi, jeśli Cię zmartwię, ale nic z tego. To nader wygodne (dla takich Afirmantów jak Ty) rozstrzygnięcie nastąpi nieprędko. Nie zepchniesz mnie łatwo na pozycje, których nigdy nie chciałem zajmować i nie sugerowałem, żeby zajęli je inni. Próbuj, ale (niech wolno mi będzie wyrazić pompatyczne życzenie) bądź przy tym uczciwy. Nie kłam, że stylizuję się na „Wykluczonego” - pamiętaj, co nie tak dawno napisałem w Odpowiedzi z podziemia:

ani scena artystyczna, ani rynek to nie są twierdze, które bym musiał szturmować, albo więzienne lochy. ‘System’, o którym pisałem – owa ‘wspólnota konwencjonalnego myślenia’ – to nie jest totalitarna dyktatura. Dlatego nigdy w swoich tekstach nie używałem słowa ‘bunt’. Nie jestem ‘buntownikiem’ bo nikt mnie nie zniewolił. Nie jestem zamaskowanym agentem – Wallenrodem – bo wcale nie muszę się maskować. Mogę mówić, pisać i pokazywać to, na co mam ochotę (i jeszcze czerpać z tego przyjemność). W tym ‘system’ mi nie przeszkadza, a czasem nawet pomaga. Wspólnota konwencjonalnego myślenia to nie jest zakon krzyżacki zaśrubowany w zbrojach i zamkach, które zmuszony jestem zdobywać albo podstępem się do nich zakradać.

‘System’ to po prostu ‘rynek’ – a zatem także AGORA – to przestrzeń agonu, w której nie tylko konkurują produkty, lecz także ścierają się racje. Ja wierzę, że jestem w stanie przekonać innych do swoich racji. I to właśnie staram się robić. Stopniowo, lecz systematycznie uświadamiać innym uczestnikom wymiany idei, że obecny kształt rynku jest niezadowalający ponieważ promuje się na nim sztukę zbyt grzeczną, bezrefleksyjną i nie podejmującą wielkich tematów (albo podejmującą je w sposób komercyjny i konformistyczny)”


Zakończenie

Na koniec pozostaje jeszcze jedna sprawa - istotna, choć drugorzędna z punktu widzenia tego akurat starcia. Chodzi mianowicie o twierdzenie Banasiaka, że w polskiej sztuce „nie ma żadnego fundamentalnego zaniechania, wielkiego błędu, tym bardziej nieformalnej cenzury czy celowego wykluczenia określonych artystycznych poetyk”. To zarazem nieścisłość i nieprawda. Nieścisłość – ponieważ to, że dziś nie ma cenzury nie wynika bynajmniej z otwartości i światopoglądowo-estetycznego liberalizmu instytucji. Nieobecność cenzury wynika w ogromnej mierze stąd, że polscy artyści nie podejmują dzisiaj działań, które byłyby tak niebezpieczne, że należałoby je cenzurować. Ta niechęć do wybuchowych problemów jest efektem procesu Nieznalskiej, konkretnie zaś – (auto)cenzorskiej reakcji instytucjonalnej na ten proces. Nieprawda zatem, że w rodzimej instytucji sztuki nie ma wykluczonej poetyki – wszak jest nią poetyka krytycznego „bluźnierstwa” i „obrazoburstwa” – do dziś nieobecna w najważniejszych polskich galeriach. Jej nieobecność to efekt „śmierci” sztuki krytycznej. Trzeba przy tym pamiętać, że śmierć ta nie była naturalna, jako że sztuka krytyczna została dużym stopniu „zamordowana” przez tchórzostwo instytucji kapitulujących wobec gróźb ze strony światopoglądowego konserwatyzmu (charakterystycznego zarówno dla prawicy, jak i lewicy).

Istnieje zatem ów fundamentalny błąd polskiej instytucji sztuki - jest nim zaniechanie politycznego radykalizmu. Klęska sztuki krytycznej - spowodowana nie tylko lokalną sytuacją społeczno-polityczną, lecz także regresywnymi tendencjami w artworldzie („renesans” malarstwa) – była dla rodzimej sceny modelową lekcją konformizmu, który w nowym milenium na dobre ukształtował – wraz z modelami sukcesu á la Raster i FGF, oraz modelami kształcenia na Akademiach Sztuk Pięknych - jej modus vivendi.

Powyższe uwagi kończą niniejszy tekst, sygnalizując (zaledwie sygnalizując) jeden z wielu problemów, o których bardziej niż z Bezanem lub Beatą Wąsowską chciałbym rozmawiać z Krytykantem. Rozmowa ta jednak będzie możliwa dopiero wówczas, kiedy Krytykant zacznie szanować standardy polemicznej uczciwości (co zresztą wyjdzie na zdrowie nie tylko jemu, lecz także publicznej debacie).


57 komentarzy:

Krytykant | Kuba Banasiak pisze...

miło mi, że tak płomiennie odpowiedziałeś.
oczywiście ja piszę dość potocznie, a Ty raczej mocno dyskursywnie. myślałem, że dotychczas dostrzegałeś tę różnice i potrafiłeś brać poprawkę na kwestie przerysowanego stylu. ale ok. jednak spraw: kłamie (podkreślenie, pogrubienie) się celowo. ja nie miałem zamiaru kłamać - być może zanadto wyolbrzymiłem pewne sprawy. więc niniejszym przepraszam, ale to już upadek zupełny - przepraszać drapieżnego, niczeańskiego Kozaka, któremu obce żałosne współczucie i morały - za zbyt grubą kreskę.
każdy z nas powiedział chyba już wszystko, każdy mówi trochę o czym innym. ja nie mam nic do dodania - a wydaje mi się, że pisze na tyle jasno, ze bez trudu da się moje zarzuty usystematyzować.
ciao! (i jeszcze raz sory)
K

Krytykant | Kuba Banasiak pisze...

PS. To jak chcesz podważyć ten system? Tak w kilku zdaniach oznajmujących, bez przypisów. Taki "dekalog Kozaka". Bo wydaje mi się, że jest mnóstwo postaw "niepokornych" - i to artystów, którzy w nie święcie wierzą. I już. System nie skruszał i nie skruszeje. Nawet dziecinne epitety "Krytykant wierzy w rynek, ha ha" - a przy okazji grube, wybiórcze uproszczenia, których tak nie lubisz - tego nie zmienią.

aha, pomijając wszystkie Twoje mieszczańsko-moralizatorskie-świętoszkowate wielkie słowa typu "kłamstwo", "paskudny" (widzisz, jak komuś zależny, to używa takich prostych słów, które znaczą to co znaczą - i robi to całkiem serio, a tak łatwo to wyszydzić, nie?) - cytuj proszę dokładnie: "A przy tym pewnie niezły interes (co absolutnie nie jest zarzutem)".

no to pozdro
K

Tomasz Kozak pisze...

Drogi Kubo,

Nie o przeprosiny tu chodzi, bo ja bynajmniej się urażony nie czuję.

Pewne sprawy musiałem postawić dobitnie (lub - jak kto woli - ubrać w szaty retorycznego oburzenia, bo nie po raz pierwszy przypisujesz mi rzeczy, których nie napisałem i nie powiedziałem. W tym kontekście uważam , że przyprawianie mi gęby kanapowego stratega, który innych wysyła pod Stalingrad, a sam siedzi przy kominku, nie jest OK.

Mam jednak nadzieję, że jeszcze nie raz skrzyżujemy szpady.

(by the way, retorycznie nie jestem Nietzscheanistą. Nietzsche był "gorący", ja zaś - jak sam wiesz - pozuje raczej na sopel lodu:)

Pozdrawiam
Tomek

Tomasz Kozak pisze...

"aha, pomijając wszystkie Twoje mieszczańsko-moralizatorskie-świętoszkowate wielkie słowa typu "kłamstwo", "paskudny" (widzisz, jak komuś zależny, to używa takich prostych słów, które znaczą to co znaczą - i robi to całkiem serio, a tak łatwo to wyszydzić, nie?) - cytuj proszę dokładnie: "A przy tym pewnie niezły interes (co absolutnie nie jest zarzutem)"".

Daj spokój, Kuba, w tekście nie zaznaczyłeś, ze to nie zarzut, a cały akapit tak jest skonstruowany, ze to jednak zarzutem się wydaje.

Jeśli chodzi o "kłamstwa", to sugerujesz, że ja popierałem jakieś "kłamstwa"? Czyje? Albo, że przeinaczałem czyjeś wypowiedzi? Twoje? Kiedy?

Cytat oczywiście poprawię (pardon za przeoczenie)

Saluto

Krytykant | Kuba Banasiak pisze...

o, dopisałeś zakończenie.
Tomek - mijamy się wprost doskonale. Ja swoje - Ty swoja. Wiadomo - każdy jest skupiony trochę na czym innym. Tylko zrozum, ja tez mogłem zarzucić Ci w mojej polemice "kłamstwo", cytowanie wyrwane z kontekstu, totalne wyolbrzymianie i udawanie... no, mało rozgarniętą osobę. dla konkretnych polemicznych celów. prawda? ale nie zrobiłem tego. dlatego po Twoim kawałku o "cenzurze" (czy to czasem ciebie nie zapraszałem, byś publicznie posiekał "zmęczenie" oraz mnie samego?), drugim rozczarowaniem jest powyższy wpis. jak na Ciebie gorący niczym piekło. :-)
co odbija się na jego jakości. istotnie, chłód Ci służy - więc na spacer, pogodę masz sprzyjającą! :)

pozdr
K

Tomasz Kozak pisze...

Kuba - faktycznie się mijamy.

Jeśli chodzi o nawias, to w Twoim tekście, który skopiowałem sobie do Worda dziś koło południa nawiasu nie było.

Istnieją dwie możliwości. Albo ja popełniłem błąd w trakcie kopiowania, albo Ty dodałeś korektę później.

Jeśli to ja przeoczyłem nawias to oczywiście nie tylko usuwam z mojego tekstu akapit o "paskudnym faulu", lecz dodatkowo przepraszam za przeoczenie i zbyt ostre słowa. Jeśli jednak to ty skorygowałeś w międzyczasie swój tekst, to powiedz, jak było i nie rób ze mnie durnia (akapit i tak usuwam, bo wobec Twojego nawiasu, ostrość moich sformułowań traci sens)

pozdrawiam

Krytykant | Kuba Banasiak pisze...

nie, masz rację, wprowadzałem poprawki, rano, bo tekst wrzucałem w nocy i sporo tego było, mogłeś nie odświeżyć strony. ale sory, mogłem to uwzględnić.

ale mnie podejrzewać, ze zarzucam komuś sprzedawanie prac. niech sprzedają - z Bogiem!

podobny ustęp jest w tekście o The Krasnals - tylko nie mogę go odnaleźć, więc zaznaczam - MOZE jest ;-)

pozdr
K

Tomasz Kozak pisze...

Ok

trzymaj się

Tomek

Anonimowy pisze...

Nie wiedziałam, że macie taką fajną piaskownicę. Może trochę błotka? Gdyby ogłoszono plebiscyt na najbardziej żenujące zjawisko netu to Krytykant wygrałby w cuglach. Końcówkę roku miał zabójczą. Gratulacje!

Anonimowy pisze...

Ciężko na to zapracował...

Anonimowy pisze...

A zauważyliście jaki z pana Kuby sprytny chłopak jest? Zablokował dyskusję na swoim blogu i przeniósł na inne.

Anonimowy pisze...

ale macie zabawę chłopaki..to się robi śmieszne

Anonimowy pisze...

Urażona Jarecka Z Brodą I W Bluzie Od Dresu boksująca sie z Neurastenicznym Numerem Obozowym 12975 Artfacts.

Kto namaluje taki obraz????

[b] pisze...

Tomek Kozak:
Jeśli to ja przeoczyłem nawias to oczywiście nie tylko usuwam z mojego tekstu akapit o "paskudnym faulu", lecz dodatkowo przepraszam za przeoczenie i zbyt ostre słowa. Jeśli jednak to ty skorygowałeś w międzyczasie swój tekst, to powiedz, jak było i nie rób ze mnie durnia (akapit i tak usuwam, bo wobec Twojego nawiasu, ostrość moich sformułowań traci sens)

8 styczeń 2009 22:20
Krytykant | Kuba Banasiak pisze...

„ nie, masz rację, wprowadzałem poprawki, rano, bo tekst wrzucałem w nocy i sporo tego było, mogłeś nie odświeżyć strony. ale sory, mogłem to uwzględnić.’

Jest więcej takich kwiatów. Jestem ciekawa ile razy przeredagowano inne omówione przez komentujących teksty? Mam obawy, że każdy tekst Krytykanta i Tomka Kozaka (zapewne i innych blogerów) jest korygowany trakcie dyskusji, a co gorsza ani autorzy, ani komentujący nie widzą w tym nic niewłaściwego. To droga do nikąd.


Publicystów (także tych wirtualnych) obowiązują te same standardy i ograniczenia, które działają w „papierowej” publicystyce. Techniczna możliwość wprowadzenia takiej korekty nie usprawiedliwia jej. Publikujący, jeśli szanuje czytelnika, redaguje tekst uważnie. I tak:
1. nie wprowadzamy korekt do tekstu, który został opublikowany, a jeśli to robimy to z przypisem, że taka korekta miała miejsce. Można prześledzić jak to się robi na Wikipedii lub w portalach społecznościowych.
2. Jeśli tekst jest omawiany, to nie wolno nam go zmieniać. Jeśli zbyt późno odkrywamy własny błąd lub nietakt, zamieszczamy sprostowanie lub przeprosiny, albo jeśli błąd jest poważny usuwamy całość razem z komentarzami i przepraszamy czytelników.

Polemiki komentujących nie należy traktować jak przypisów, a tych zabrakło i w tekście Krytykanta i w Pana tekście. Komentujący mogą nie dostrzec zmiany i toczyć jałowy spór o nawias (był i nie był równocześnie), powiedzieć rzeczy niesprawiedliwe, jak w tym wypadku.

Pan Panie Tomku z jednej strony dostrzega nawias i jego wpływ na sens wypowiedzi Krytykanta oraz własnej (wobec Twojego nawiasu, ostrość moich sformułowań traci sens), z drugiej nie widzi zmiany sensu swojej wypowiedzi wynikającej z korekty wprowadzonej przez siebie w teście „Widma” [Proszę mnie nie pozbawiać prawa do redaktorskich (w tym przypadku czysto stylistycznych) korekt moich własnych tekstów.]. Takie postrzeganie rzeczy nazywam relatywizmem. To jak widzieć źdźbło w cudzym oku, a we własnym nie widzieć belki.

Czytanie i komentowanie waszych tekstów jest w tej sytuacji startą czasu, bo choć teksty są błyskotliwe, ponieważ w dowolnym momencie mogą zostać przeredagowane, odwoływanie się do nich w innych publikacjach jest mocno ryzykowne, komentowanie ich także. Jeśli więc traktujecie te „dziełka” jak rozrywkę dla artystycznego plebsu, to wybaczam, jeśli natomiast mają być traktowane jak poważny głos w omawianej sprawie, to niestety nie spełniają podstawowego w takiej sytuacji kryterium, kryterium rzetelności.

Ps. Otrzymałam od Pana list, prosi Pan o odpowiedź, nie sądzę aby chodziło Panu o publiczną odpowiedź. Adres zwrotny „no-replay” uniemożliwia mi odpowiedź tą samą drogą. Proszę o adres e-maila. Pozdrawiam serdecznie.

[b] pisze...

Powyżej użyłam określenia "artystyczny plebs", bo tak moim zdaniem jesteśmy traktowani przez autorów (mam nadzieję, że niechcący) którzy zmieniają komentowane teksty.

Przepraszam wszystkich, których mogłam w ten sposób dotknąć, lub którzy są odmiennego zdania.

Tomasz Kozak pisze...

"Otrzymałam od Pana list, prosi Pan o odpowiedź, nie sądzę aby chodziło Panu o publiczną odpowiedź. Adres zwrotny „no-replay” uniemożliwia mi odpowiedź tą samą drogą. Proszę o adres e-maila".

Otrzymała Pani ode mnie mejla? To jakieś nieporozumienie. Ja żadnego listu do Pani nie wysyłałem.

Pozdrawiam

Krytykant | Kuba Banasiak pisze...

Tymczasem ja chciałbym zadać Ci jeszcze kilka pytań i poczynić kilka obserwacji, jeśli pozwolisz (przyznaje, że nie dość poważnie potraktowałem Twoją repetę).

1. Dlaczego sam nie przepracujesz tematu instytucji – nie w erudycyjnych esejach, ale po nazwiskach, „środowiskach” i nazwach galerii/muzeów (sam przyznajesz, że tak tylko się da)?

2. Istotnie, trudno zarzucić Ci, że jesteś generałem, który z kanapy wzywa do boju. Wzywasz do niego z biblioteki na macierzystym wydziale. Czy bowiem nie sądzisz, że Twoje prace artystyczne absolutnie nie wytrzymują porównania z wielopiętrowymi esejami – skrywają się w mroku ich cienia (pisałem już o tym, więc nie będę się powtarzał)? Innymi słowy, że Twoja artystyczna propozycja to kontestatorskie (nazwijmy rzecz umownie, ok?) fiasko? Jedna z wielu propozycji na ideowym i gospodarczym rynku sztuki najnowszej: o takim samym, mocniejszym lub słabszym ciężarze gatunkowym , jak propozycja kolegów/koleżanek po fachu. Do wyboru, do koloru. I jeszcze inaczej (powrócę do jednego z fragmentów swojego tekstu): naprawdę wierzysz, w to co piszesz? Że Twoje teksty zmienią instytucje sztuki?

3. Nie możesz obyć się od protekcjonalizmu, podtrzymuję figurę „jedynego sprawiedliwego”, którą (być może bezwiednie) wykreowałeś. Piszesz o tym, że błędy popełniła „lewica i prawica”. A jednak…

4. …szydząc, że nie dostrzegam „fundamentalnych zaniechań systemu” etc. chcąc nie chcąc podtrzymujesz logikę spiskową. A ja nadal twierdzę: to, że ktoś się bał pokazać kontrowersyjną sztukę (a kto inny nie! znowu pomijasz druga stronę, tak jak pomijałeś głosy na Krytykancie, które miały dość odezw „rozczarowanych” w każdym wątku), na dyrektorskim lub kuratorskim stanowisku, to nie jest żaden „błąd systemu”. To w ogóle ma najmniej wspólnego ze sztuką jako taką i jej strukturami. To po prostu poszczególni ludzie bali się, działali strategicznie, cynicznie, mieli to gdzieś etc. Możesz oczywiście stworzyć „geografię” – w istocie będzie to lista, czyż nie? – takich miejsc. Tylko co z tego? Co to ma do logiki systemu sztuki? To raczej sprawa polityki, a najbardziej zwykłej legislacji: jej kondycji w państwie demokratycznym. I dalej: co jeśli dyrektor pokazuje „wykluczonych”, a nie pokazuje sztuki krytycznej? Itp. itd. Powtórzę: takie podejście to absurd, szaleństwo. I jeszcze jedno: przecież ten ustęp Twojego tekstu – tu w skrócie napisałem dlaczego nielogiczny i oderwany do szerszego kontekstu politycznego, prawnego, społecznego etc – ma jeden cel, nazwijmy go, „metakrytyczny”. Otóż między wierszami dość łatwo można z niego wyczytać, że najważniejszym efektem owego „zakazu myślenia” nie jest żaden tam proces Nieznalskiej etc., tylko to, że to Twoja intelektualna propozycja znajduje się przynajmniej nie w tym miejscu co powinna (by nie mówić o wykluczeniu) – a przecież to ona jest najbardziej radykalna (jak sam przyznajesz, negując wszystkie pozostałe). Choćby dlatego, że znajduje się poza logiką opozycji prawica-lewica. Tym samym to przede wszystkim Ciebie krzywdzi obecny stan rzeczy. Tyle, że jest wprost odwrotnie – co piszę nie pierwszy raz.

5. Dlaczego sprowadzasz moje zarzuty do „sprzedawania”? A co np. z Twoim podejściem do instytucji: sam korzystasz z ich wsparcia, a dziwisz się, że młodzi tak pragną ich pieniędzy, logistyki, prestiżu etc.

6. W jednym zgodzę się z Beata Wąsowską: „Pan Tomek jako elokwentny erudyta potrafi operować słowem, potrafi redagować swoje teksty w każdym momencie, tak, że przeciwnik wychodzi na durnia. To ważna kompetencja”.

Z jednym zastrzeżeniem: nie czuje się durniem. Problem z Twoją metodą erystyczną jest taki, że, powtórzę, „zagrywasz się na śmierć”. Po pierwsze, tworzysz monumentalne pojęciowe struktury, który są o kilometry oddalone od rzeczywistości: wówczas rzeczywistość zaczyna naginać się do nich. Komplikujesz proste rzeczy i procesy, ale przede wszystkim – zacytuję Cię – marnujesz kolejne szanse. Jak we wstępie do powyższego tekstu, gdzie strawiłeś ileś tam czasu i energii, by dworować sobie ze mnie z Marksem w tle. Ale podstawowy problem jest taki, że jesteś na swój sposób nieprzemakalny: Twoja teoria jest już tak szczelna, że z pewnością za pomocą kolejnego otchłannego tekstu przekonasz – siebie!!! – że masz rację, a Twoja sztuka kumuluje potencjał wywrotowy, który kiedyś, z pewnością, eksploduje. A jak nie, winni temu będą wszyscy (instytucje, taki a nie inny układ sił, ograniczone umysły krytyków i ośrodków opiniotwórczych, polityczne namiętności Żmijewskiego etc) – tylko nie Ty. Jak to było z tym Heglem i faktami…? O nie! Napisałem „Hegel” – i otworzyłem puszkę erudycyjnej Pandory!!!

łączę pozdrowienia,
K

Tomasz Kozak pisze...

Kuba,

Krótko i upraszczając:

1."1. Dlaczego sam nie przepracujesz tematu instytucji – nie w erudycyjnych esejach, ale po nazwiskach, 'środowiskach' i nazwach galerii/muzeów (sam przyznajesz, że tak tylko się da)"?

Jakiego "przepracowania" się domagasz - "artystycznego" czy "krytyczno-dyskursywnego" (być może jedno mozna połączyc z drugim)?

Jeśli chodzi o przepracowanie "artystyczne" to przyznam, że w chwili obecnej nie mam na takowe pomysłu, formuły. Ale zastanawiam się nad tym - podobnie zresztą, jak nad opcją "przepracowania" krytycznego. Fakt, że w tym momencie po prostu nie wiem, jak to zrobić. I tutaj zauważ między nami różnicę - ja nie wiem, jak to zrobić, Ty natomiast kwestionujesz w ogóle konieczność podjęcia takiego wyzwania - bo nie ma zaniechań, bo nie ma wykluczeń,problem władzy nie istnieje etc.

Posłuchaj teraz, Kuba i nie kwituj tego, co powiem, ironicznym uśmiechem. Otóż jestem głęboko przekonany - i nie jest to kwestia jakiejś obsesji, resentymentu itd. - że ten temat można by faktycznie przepracować, pisząc, filmując jakąś krytyczno-reportażowo-eseistyczną epopeję o Galerii Foksal i Fundacji Galerii Foksal (a także pewnie o Rastrze) - byłby to fresk z transformacją polskiej sztuki w tle i postaciami konkretnych protagonistów na pierwszym planie. Powtarzam - fresk, epopeja - a nie reportaż interwencyjny w stylu "Misji specjalnej", nie tropienie demonów fundacji Frieze itp...

Teraz pytanie do Ciebie - uważasz, że to dobry temat, potrzebny?

Pojawia się także pytanie, kto i jak miałby to zrobić? Miałby to być projekt artystyczny, czy klasyczna monografia pisana przez historyka sztuki? Nie wiem... Ale zastanawiam się nad tym...

Jednak, żeby to zrobić, należałoby skłonić do współpracy Mytkowską, Przywarę, Szymczyka, Sasnala itd. - ja raczej nie mam na taką współpracę szans, zważywszy, jak radykalnie określiłem swoją wobec nich pozycję...

2. "Czy bowiem nie sądzisz, że Twoje prace artystyczne absolutnie nie wytrzymują porównania z wielopiętrowymi esejami – skrywają się w mroku ich cienia (pisałem już o tym, więc nie będę się powtarzał)? Innymi słowy, że Twoja artystyczna propozycja to kontestatorskie (nazwijmy rzecz umownie, ok?) fiasko"?

Nie - nie sądzę. Dlaczego? Pisałem juz o tym, więc nie będę się powtarzał. Jeśli sądzisz, że jest inaczej, udowodnij to w porządnym eseju.

Dodam tylko, że ja w swojej sztuce nie uprawiałem i nie uprawiam "buntu", "kontestacji". Jeśli juz to prowokacje. Znasz moje postulaty - nasycić polską sztukę dyskursem, erotyzmem i metafizyką.

Wciąż nad tym pracuję i wierzę, że mi się uda. Nie żądasz chyba, bym tego dokonał z niedzieli na poniedziałek. Na to trzeba czasu, a ja nie powiedziałem jeszcze ostatniego słowa (mam nadzieję)...

Jeśli dotychczasowe efekty Cię nie zadowalają, to świadczyć to może albo o nikłości moich propozycji, albo o oporze instytucjonalnej materii... tak czy owak, oba czynniki wciąż są zmienne...

3. Upierasz się przy "jedynym Sprawiedliwym", ja powiedziałbym raczej - "jeden-z-niewielu-przekornych" :-)

4. "łatwo można z niego wyczytać, że najważniejszym efektem owego „zakazu myślenia” nie jest żaden tam proces Nieznalskiej etc., tylko to, że to Twoja intelektualna propozycja znajduje się przynajmniej nie w tym miejscu co powinna (by nie mówić o wykluczeniu)"

Oj, Kuba - nie pałuj mnie domniemaniem resentymentu. Nawet jeśli cały mój dyskurs, całe to moje "wiercenie" zrodziło sie na ziarnku grochu niedocenienia, to co to zmienia merytorycznie. To kwestia psychologii, intencji etc. - jak to zweryfikujesz. Moje (zranione, jak rozumiem) uczucia są w tym kontekście drugorzędne. Pierwszorzędne jest to, czy pytania, które zadaję są ciekawe na tyle, by prowokować inspirujące odpowiedzi.

5. Nie sprowadzam - "sprzedawanie" potraktowałem jako skrót myślowy wsparcia, korzystania z funduszy instytucjonalnych etc. Niczego to jednak nie zmienia. Czy ja kiedyś sugerowałem, że artyści nie powinni korzystać z takiego wsparcia? Nie przypominam sobie. Koniec końców i tak chodzi o to, czy wspiera się sztukę lekkostrawną i bezproblemową, czy trudną i kontrowersyjną.

Znasz przecież moje tezy, czy muszę je powtarzać?

Problem według mnie polega na tym, że hierarchia na polskiej scenie (obieg globalny to rzecz bardziej skomplikowana) zdefiniowana jest przez sztukę, która odniosła sukces na zachodzie. Tymczasem w moim przekonaniu sukces na zachodzie odnieśli w przeważającej mierze artyści wtórni, lekkostrawni, przykrojeni do zachodnich standardów, choć przyprawieni szczypta egzotycznej lokalności (Sasnal, Uklański, Ołowska - by poprzestać na nazwiskach z "Art Now").

6. Mam nadzieję, że jednak nie jestem tak beznadziejnie nieprzemakalny. Pamiętasz, oburzałeś się kiedyś, że ktoś powiedział, że Sasnal to naśladowca Richtera/Tuymansa - "To nie naśladowca, lecz kapitalny kontynuator", który bodaj tylko w 1/10 zapożyczył się u mistrzów. Ok - wylicz jednak i opisz te 9/10. W tym momencie nie ironizuję - chcę tylko zamiast panegiryków czytać teksty-dowody a nie gołosłowne zapewnienia. Wierz mi, że na takie próby nie będę nieprzemakalny. Mówię poważnie, nie wiem, jak Cię przekonać o moich przemakalnych w tym względzie intencjach.

7. Daruj sobie te narzekania na erystykę - sam przecież szafujesz nią z dużym rozmachem - na tym też w końcu polega krytyczna frajda, nie?

Pozdrawiam
Tomek

[b] pisze...

A ja zgadzam się z Pana stwierdzeniem:

Krytykant:
"Ale podstawowy problem jest taki, że jesteś na swój sposób nieprzemakalny: ..."


Aż się prosi, żeby przywołać Gombrowicza:
"…póki idzie o destrukcję dawnej prawdy, ten człowiek zachwyca nas swobodą ducha demaskującego, pożądaniem szczerości wewnętrznej; ale gdy, uwiedzeni tym śpiewem, pozwolimy by nas doprowadził do własnej doktryny, paf, zatrzaskują się drzwi – i gdzież jesteśmy? Klasztor? Wojsko? Kościół? Organizacja? …Świadomość twoja została wyzwolona i od tej chwili przystoi ci ufność.

To doznanie fatalne, gdy z nim rozmawiasz, że znienacka światło zmienia ci się w ciemność – że masz do czynienia z kimś światłym, a tylko z kimś zaślepionym, jak noc najczarniejsza. Wolnomyśliciel? Tak, na twoim podwórku. Na swoim, fanatyk. Niewierzący? W tobie; w sobie pielęgnujący wiarę z zapałem mnicha. Mistyk, który ucharakteryzowała się na sceptyka, wierzący zażywający wiary, jak instrumentu, tam gdzie to może być przydatne jego wierze."
--------------------------
Jeśli chodzi o moją krytyczną ocenę rzetelności, to oczywiście Panu oberwało się niemal niezasłużenie, bo korekta nawiasu jest niczym, wobec usuwania nazwisk. Żałuję, że i w tej kwestii się Pan ze mną nie zgadza.
Korygowany w opisany sposób tekst uniemożliwia bowiem wartościowe poznawczo konkluzje, a o takie jak mi się wydawało wszystkim nam chodzi.

Pozdrawiam.:)

Tomasz Kozak pisze...

Na dowód moich dobrych intencji mam inny pomysł na "przepracowanie", który mógłby przynieść rezultaty zabawne, pouczające i konstruktywne.

Przypomniało mi się, że niedawno ktoś z internautów rzucił na moim blogu sugestię, żebyśmy razem zrobili książkę-dwugłos o kluczowych fenomenach polskiej sceny.

Rzucam Ci więc rękawicę - zróbmy taki "alfabet": - hasła + nasz "dialog", "dwugłos" na palące tematy - to zarazem byłaby panorama polskiej sceny w momencie transformacji. Co Ty na to? Czy to jest wystarczająco "przemakalna" propozycja?

Krytykant | Kuba Banasiak pisze...

jak na lato!

Tomasz Kozak pisze...

Do pani Wąsowskiej:

Zgadzam się w pełni, że "korekta nawiasu jest niczym, wobec usuwania nazwisk"! Biję się w piersi, przyznając, że zwłaszcza usunięcie Pani nazwiska uniemożliwia delektowanie się "wartościowymi poznawczo konkluzjami", które kryły się w skorygowanym przeze mnie nawiasie (Matko Boska, to także był nawias!).

Za to z pewnością będę smażyć się w piekle dla białych, heteroseksualnych mężczyzn. Co ja mówię - "będę"? Nie będę, bo już się smażę! Gorze mi! Płonę w najczarniejszej nocy - zdemaskowany samiec Alfa w kapturze mnicha - upieczony przez "starszą panią" na rożnie parasolki.

Niedosmażony na tyle, by wciąż jeszcze pozdrawiać, kłaniam się

TK

Anonimowy pisze...

Chciałem tylko zaznaczyć, że niepotrzebnie Pan się tak "obraził" na forumowiczów, Panie Kubo. Komentarze pod blogami są zawsze trochę na wyrost, bo ludzie nie mogą się nacieszyć anonimowością. Dlatego właśnie powinna być pod tekstem gruba linia i notka, że "Krytykant nie odpowiada za osobiste opinie forumowiczów" - trzeba olać najzwyczajniej i pisać w głównej sekcji. Dziwi mnie, że w ogóle Pan tak żywo uczestniczył w tych dyskusjach forumowiczów. Niech oni sobie tam już bluzgają! Blokując komentarze dał pan do zrozumienia, że łatwo jest Pana sprowokować i że dopuszcza Pan myśl, że istnieją zagadnienia, o których nie powinno się głośno mówić. Blog zawsze bardziej żywy jest z komentami, nawet jeśli są "poniżej krytyki", że tak powiem. Pozdrawiam.

Anonimowy pisze...

Krytykancie nie dopuszczasz polemiki na swoim blogu, nie pchaj się na cudze.

[b] pisze...

Tomek Kozak:
"Otrzymała Pani ode mnie mejla? To jakieś nieporozumienie. Ja żadnego listu do Pani nie wysyłałem."

Panie Tomku wspomniany list to widocznie skasowany post, jest w nim o parasolce, a więc od Pana. Subskrybuję komentarze i dotarł do mnie. Rozumiem, że nie oczekuje Pan na odpowiedź.

Jeśli chodzi o moje nazwisko, bardzo proszę aby nie używać go w dyskusji, gdyby zależało mi promowaniu własnego nazwiska występowałabym tu właśnie pod nim.
Proszę to wreszcie zauważyć. Przedstawiam się zwykle na początku, aby czytający wiedzieli kto mówi, bo uważam że taka informacja jest ważnym kontekstem. Tylko temu ma służyć. Rozumiem także, że jest dla Pan bezwartościowa. To dla mnie bardzo ważna informacja.

Tak mi przykro, że piekło w którym Pan wylądował jest piekłem samców i to heteroseksualnych. Trochę mnie dziwi, że w tej sytuacji nadal heteroseksualnych. Musi być strasznie nudno. Samce bezustannie walczą, więc już teraz rozumiem skąd ta szarża Kozaka z szabelką na parasolkę. Nieźle Pan sobie radzi, prawie jak Bohun. Szkoda, że pomylił Pan Tychy z Rozłogami. Od początku mówiłam, najważniejszy jest zwiad. Ale Pan w kółko swoje. No to ma Pan za swoje.

Pozdrawiam lodowato:)
Pani z parasolką.

Tomasz Kozak pisze...

Wydaje mi się, że to raczej Pani szarżuje, używając pseudo-feministycznego dyskursu, który absolutnie nie przystaje do toczonych tu sporów - te bowiem, jako żywo, nie mają nic wspólnego z konfliktem uwarunkowanym przez płeć.

Niemniej, skoro forsuje Pani genderową retorykę, to proszę pozwolić mi na aprobatywną konstatację, że agon nieobcy jest również samicom, które udatnie naśladują samcze zwyczaje ;-)

Pozdrawiam

Jazon pisze...

Racja, jak Pan to odgadł?

[b] pisze...

"agon nieobcy jest również samicom, które udatnie naśladują samcze zwyczaje"

Jak trafnie wytropił Blagier byłam waleczna. Z parasolką na Kozaka, to prawdziwe wyzwanie ;-)

Anonimowy pisze...

Wpadam na chwilkę prosto od Banasiaka, z jego "portalu" (hehe).
Nie wchodze tam od dawna, własciwie od momentu zawieszenia komentarzy. Przeczytałam ostatnie które usunął i teraz nie widze juz powodu dla których tam zagladać...
Teksty jałowe i wrednawe, jak były tak zostały, teraz jednak ton jego polemik łączony ze świadomością tego jak spuścił w kiblu wszystlkich dyskutujących zbiera na wymioty...
Tyle mu zostało do powiedzenia o osobach podbijających statystyki wejśc między greckimi kolumnami...

Pożałowania godne zakończenie kariery żałosnego pseudokrytyka.

Amen

Anonimowy pisze...

No i w końcu włączył sie do dyskusji, dziwne bo na zaczepki jak i rzeczowe argumenty miał niewiele do powiedzenia przez tyle czasu... może chora ambucja zabolała wystarczająco :)

Krytykant | Kuba Banasiak pisze...

Tomek, czy uważasz, że takie komentarze jak dwa powyżej kogoś obrażają - i tyle, nic więcej? I czy powinno się je kasować? Czy może to ważki głos o cenzurze? I warto poddać go pod dyskusję, a może nawet zachęcić innych Czytelników do podobnych?

Anonimowy pisze...

Panie Kubo, co Pan myśli o obraźliwych insynuacjach i komentarzach jakie funkcjonują od dawna pod tekstami na Pańskim blogu? Czy nie uważa Pan, że Pański blog był przykrywką do anonimowego ataku na osoby i instytucje? Panu to nie przeszkadza, czy nie chce Pan tego dostrzec? Komu na tym zależało? Czy pielęgnacja tych postów sprawiała Panu satysfakcję? Dlaczego cenzura obowiązywała głównie w przypadku postów pod Pana adresem? Dlaczego Pan tak nerwowo śledzi i kontroluje sytuację na innych blogach? Czego się Pan obawia?

Krytykant | Kuba Banasiak pisze...

hym... :)
pisałem wielokrotnie co o tym sądzę. np. w ostatnim komentarzu do tekstu "śmiech na sali (wystawowej)", w "opisać zmiany" i w licznych komentarzach.

ale może faktycznie dość już o Krytykancie - choć Tomek Kozak zapewniał, że Jego blog otwarty jest dla każdego :)

no nic, może uda Mu się zainicjować jakąś istotniejszą dyskusję.

pozdr
K

Anonimowy pisze...

Krytykant się zorientował,że (bez Bezana)nie miał przez tydzień komentarzy do swojego ostatniego tekstu, że zaczyna się robić u niego śmiech na sali i zwinął żagle, choć de facto zwinęli się od niego komentujący (można sprawdzić daty tekstu i wpisów). Napisałem mu kiedyś, że jak komentowałem jego teksty, to miał innych komentujących 150-240, a jak nie komentowałem ledwo dobijał do 30-50.(do sprawdzenia). Wniosek z tego taki, że ludzi nie interesowały jego (Krytykanta)senne afirmacje, tylko parę zdań co jest w eterze grane.
Co do WIDM Kozaka i urojeń niech sobie wejdzie na dotowane strony Obiegu, kliknie w linki, a ukaźe mu się widmo, jak żywe... Frieze

Anonimowy pisze...

"Podobnie jest z najnowszym esejem: w puchatej mgiełce barokowego języka sąsiadują ze sobą spostrzeżenia ważkie, zwykła zawadiackość i zupełne nonsensy, które z każdą linijką puchną w zgodzie z efektem śnieżnej kuli."

poezja... KUBO !

Taka godna PRLowskich mistrzów i cenzorów, których w prostej linii jestes spadkobiercą.

Miód na serce polskich malarzy ze strony poety, który o malarstwie potrafi mówic tyle, że malowane a reszta to poligon docinek i poprawnych "towarzysko" wniosków.

Bez insynuacji ...

Anonimowy pisze...

gdzie zatem podział się Bezan ?dawać go tu !

Tomasz Kozak pisze...

Kuba,

Teksty na temat "wymiotów" towarzyszących z "pożałowania godnemu zakończeniu kariery żałosnego pseudokrytyka" uważam za inwektywy mieszczące się w niższych rejestrach publicznej debaty.

Świadomie użyłem tego stopniowania - "niższy". Można by przecież wyobrazić sobie głosy dochodzące z rejestrów najniższych - np. "Kozak, zawsze byłeś chujowym artystą, który dawał dupy". Takie wpisy na szczęście jeszcze się nie pojawiły, ale mogłyby się pojawić.

Co w tej sytuacji należałoby zrobić? Ja osobiście wolałbym APELOWAć o nieużywanie tego typu języka, zamiast kasować posty w podobnym stylu.

Dlaczego? Otóż dlatego, że w moim przekonaniu obelgi ad PERSONAM - bez względu na to, jak bardzo wulgarne i niemerytoryczne - mieszczą się jednak w ramach dopuszczalnego dyskursu. Obelgi ad PERSONAM są bowiem wymierzone w "personę" czyli "maskę", jaka nosi dana osoba w przestrzeni publicznej. W Twoim przypadku, drogi Kubo, taką "personą/maską" jest Krytykant, w moim - Kozak/artysta/krytyk prowadzący "wojennego" bloga. Prawda jest taka, że publiczne "persony" - zwłaszcza te, które posługują się ostra retoryką muszą liczyć się z reakcjami nieproporcjonalnie ostrzejszymi, nawet prymitywne wulgarnymi, ze strony demosu zgromadzonego na agorze.

Tyle w kwestii inwektyw ad PERSONAM. Oprócz nich istnieje również inny typ inwektyw, mianowicie te ad HOMINEM. Są one wymierzone nie tyle w publiczną "maskę", ile w człowieka, który pod taką maską się kryje. O ile inwektywa typu: "Kozak, zawsze byłeś chujowym artystą", jest moim zdaniem dopuszczalną inwektywą ad personam, o tyle obelga typu: "Kozak, zawsze byłeś chujem" jest niedopuszczalną inwektywą ad hominem, która powinna zostać z blogu usunięta.

Osobiście wolałbym, żeby debaty, które toczyły się na Twoim portalu były bardziej merytoryczne i pozbawione prostackich lub wręcz obraźliwych wycieczek osobistych. Problem, jak przeciwdziałać takim wycieczkom jest skomplikowany.

Sam nie skaczę z uciechy, kiedy ktoś (jak to się kiedyś tutaj zdarzyło) nazywa mnie "agresywnym kurduplem". Niemniej nie czuję się takim sztosem urażony na tyle, by owego "kurdupla" kasować. Kasowanie może być oczywiście środkiem dyscyplinarnym, który pozwala utrzymać kulturę dyskusji na pożądanym poziomie, ogólnie jednak jest to zabieg problematyczny - jak każda zresztą forma represji.

Dlatego uważam, że kasowanie postów jest środkiem ostatecznym. Pozostaje oczywiście kwestia ustalenia granicy, której przekroczenie powoduje interwencję ze strony tej ostatecznej instancji.

Pozdrawiam

Jazon pisze...

Spełniam życzenie: DRUGI OBIEG

Tomasz Kozak pisze...

Martwi mnie to, że ten "Drugi Obieg" zaczyna od manipulowania tekstami - fragment mojego artykułu wyrwano z kontekstu w taki sposób, że pierwotna wymowa została całkowicie zafałszowana.

Anonimowy pisze...

drugi obieg ...
jak za starych dobrych czasów....
znowu gotowi do walki :)

Jazon pisze...

o to chodziło?

Anonimowy pisze...

Zaczął się ruch w narodzie... Oby tak dalej!

Anonimowy pisze...

dwa blogi dodatkowe nie czynią wiosny jeszcze niestety,ale może to dobre początki czegoś tam.
a uczciwość i tego typu zasady: to nie jest dobry probierz progresu rodzimej krytyki..niech wojna trwa Panie Kozaku ,czemu nie ?!
http://pl.youtube.com/watch?v=fR_PXPcdmdU

Anonimowy pisze...

czekamy na nastepny txt panie tomku

Anonimowy pisze...

############################################
#_===============___=====###_____________###
#_=============_#####_===####____________###
#_=============_#####====##############__###
#_=======================########________###
#_=======================####_____________##
#_=======================###______________##
#_=======================####_____________##
#_=======================###______________##
#_==============____====_###______________##
#_============_############_______________##
#_===========_###__######_________________##
#_===========_###=________________________##
#_===========_###=________________________##
#_===_#__====_##__________________________##
#_===_##########_=________________________##
#_======__######_=_______________________###
#_==========_###_=______##________________##
#_===========###_=_____#####______________##
#_==========_###______#######_____________##
#_=========_####_________________________###
#_=========_###__________________________###
############################################

Zrealizowano z funduszy programu ramowego "Znaki Czasu"

Anonimowy pisze...

############################################
############################################
############################################
############################################
############################################
############################################
###############______=_==###=###############
############___________________=############
############_____________________###########
############____________________=###########
###########=_==##=_________====#############
##########__##___=#=____###=____############
#########____####=______##=_=##__=##########
#########=_________________==____###########
##########=_____________________############
###########_______=___==______=#############
###########=___==__==________=##############
#############____=#####==_____##############
##############_____________=################
################_______=####################
############################################
############################################
Z cyklu: Postać , czy posiedzieć- Beata

Anonimowy pisze...

koncepcja OK, kompozycja nie OK, przesłanie "?"

Anonimowy pisze...

No... ale... ee...

"Poza Obiegiem" niby sie zaczęło , a tu juz koniec?

Taki stanowczy regulamin, tak rzutkie myśli i inicjatywa i...

Koniec ???

Po miesiącu ?

Ja nie chce żadnej NIEBEZKOZYRY, w której wartość wątpie jak w całą dzisiejszą sztukę pierwszorocznych studentów ASP i innychj pretendentów-fascynatów.

Ja chcę Bloga!!!! łeeeeee

I "merytoryccznej dyskusji" łeeeee

Takiego o czymś...

Jak u Tomka.... łeeee łee łe

Anonimowy pisze...

"Ja chcę Bloga!!!! łeeeeee
I "merytoryccznej dyskusji" łeeeee
Takiego o czymś...
Jak u Tomka.... łeeee łee łe"

To se załóż i sam pisz :))

Anonimowy pisze...

Krasnale...

Anonimowy pisze...

zobaczcie to: Polacy na Artfacts:

1. Wilhelm Sasnal 299
2. Pawel Althamer 391
3. Artur Zmijewski 431
4. Miroslaw Bałka 446
5. Piotr Uklanski 473
6.Monika Sosnowska 547
7. Roman Opalka 572
8. Katarzyna Kozyra 629
9. Magdalena Abakanowicz 1131
10. Józef Robakowski 1087
11. Krzysztof Wodiczko 1241
12 Goshka Macuga 1499
13. Zbigniew Libera 1533
14. Oskar Dawicki 1974
15. Dominik Lejman 2012
16. Leon Tarasewicz 2131
17. Marcin Maciejowski 2210
18. Azorro 2225
19. Robert Kusmirowski 2343
20. Rafal Bujnowski 2709
21. Michal Budny 2741
22. Piotr Janas 3038
23. Kuba Bakowski 3734
24. Hubert Czerepok 3917
25. Agnieszka Brzezanska 3963
26. Zofia Kulik 4022
27. Slawomir Elsner 4029
28. Anna Baumgart 4777
29. Zbigniew Rogalski 4954
30. Aneta Grzeszykowska 4967

Anonimowy pisze...

jakieś wnioski, komentarze?
ktoś sie przewraca w grobie?

Anonimowy pisze...

Tak!

Te pozycje to wynik poklepywania sie po plecach i nieinwestowanie środków w istotne wartości w sztuce.
Wielu artystów z tej listy znalazło dobrych zagranicznych menadżerów.
U nas dalej promować będzie się przez grzeczność miernotki i tak aby łatwo i szybko sprzedać papier toaletowy.
Dzięki temu nie mamy szans na więcej silnych nazwisk ( Sasnal, Althamer,Abakanowicz ).
Choć może KOzak... ? ;)

Anonimowy pisze...

moze konkretnie i bez owijania
w papier toaletowy :)
ktory artysci, jakich menadzerow i dlaczego miernotki?
i niech kolega nie zapomni się odwinąć najpierw :) - lepiej widać świat wokoło..

Anonimowy pisze...

znów rozgoryczenie przebija z postów ale

Bogackiej, Bańdy czy Simona nie znalazłam na liście powyżej...
Wiem , że młodzi ale z potęgą swoich pomysłów nie przetrwają "próby czasu".
Resztę sprawdzić w sieci !
No bo np ludzie od FGF i Althamera nie organizuja żadnych biennale i nie współpracuja z zagranicznymi gigantami!!! Sasnal to tylko Raster więc stąd miejsce tak wysokie !!! Abakanowicz sprzedaje prace tylko w polsce i żyje z miejscowych fundacji! hahaha :P

Anonimowy pisze...

oh panowie, naprawdę dalibyście sobie już spokój. odrobinę Luzu! polecam "rewolucje nie dla kretyńow" Krasnali - świetna wystawa, pełna profeska, dobry humor. dobra recepta na wasze minorowe nastroje...pozdrawiam ciepło!

Anonimowy pisze...

Ładna zbitka się zbiła Jazonowi: "dla kretyńów Krasnali". I treść i forma z licencją "kretyń-kretyn" zbliża się do licencji Sasnal-Krasnal