piątek, 28 grudnia 2012

ŻMIJEWSKI. STOSOWNE SZTUKI „PIĘKNE”



Późno-nowoczesna Polska to przestrzeń, w której spektakularny renesans przeżywa Duch Decorum, lub, jak kto woli, Szatan Stosowności. Dzięki niemu przeżywamy dziś odrodzenie sztuk „pięknych”.

Sztuki „piękne” to struktury wizualno-dyskursywne dostosowane do upodobań instytucjonalnej władzy (politycznej, administracyjnej, estetycznej). „Piękno” to agregat reprezentacji odzwierciedlającej władzę. „Piękno” to przedstawienia (obrazy i słowa) bezwiednie albo z premedytacją utożsamiające się z władzą – wypływające z tej tożsamości i do niej dążące. Wszędzie tam, gdzie proces takiego utożsamiania przebiega w bezkrytycznej (lub pozornie krytycznej) harmonii, dochodzi do epifanii późno-nowoczesnego „piękna”.

Z „pięknem” tego typu mamy do czynienia w sztuce Artura Żmijewskiego, perfekcyjnie obrazującej upodobania artykułowane przez administrację dominującą w dzisiejszym art worldzie. Podstawowym celem tej administracji jest samozachowanie i replikacja status quo. Skuteczne powielanie mechanizmów władzy nie może być jednak procesem manifestacyjnym. Najbardziej wydajna autoreplikacja przebiega w aurze dyskrecji, pod osłoną figowego listowia pseudo-krytyki. Administratorzy potrzebują artystów wytwarzających pozór krytyczności gwarantującej nienaruszalność instytucjonalnego układu. Dlatego właśnie kariery robią tacy aktywiści jak autor Powtórzenia. Jego pseudo-polityczne akcje mają wymierny skutek: konserwują aktualny stan rzeczywistości (oraz konwencjonalnej wiedzy o niej).

Tu warto zacytować fragment Odpowiedzi Żmijewskiego na tekst Katarzyny Kozyry "Dlaczego rewolucjonistom rosną brzuchy" albo "Powrót Syna Marnotrawnego"?: „dla mnie – pisze Żmijewski – pole sztuki i jego aktorzy reprezentują faktyczny świat społeczny – różnice poglądów i brutalne walki o władzę, wymazywanie ideologii, które się wspiera, obrona pewnego status quo, kierowanie się animozjami, złą lub dobrą wolą, itd. Dlatego zmiana w polu sztuki, jest pracą nad zmianą w całym społeczeństwie. Przy okazji Biennale w Berlinie pisałem, że instytucja sztuki jest instytucją państwa lub rynku – reprezentuje dominującą formułę administracyjną, relacje władzy i stosunki rynkowe”.

Wobec powyższego kusi mnie, by pytanie Kozyry powtórzyć, ale w formie zmodyfikowanej. Dlaczego brzuchy rosną polskim „rewolucjonistom”? Odpowiedź zabrzmi paradoksalnie: – bo zamiast siedzieć w ojczyźnie, latają do Niemiec i Izraela. Dzięki temu nie muszą pytać o Polskę (i w konsekwencji przybierają na wadze – w oczach Rodaków ważą coraz więcej – wszak polski art world ceni przede wszystkim artystów lokujących kapitał swych strategicznych ambicji za granicą).

Jak w rodzimym świecie sztuki wyglądają brutalne walki o władzę? W jaki sposób władza tu i teraz maskuje swoją ideologię? Takich pytań Żmijewski – beneficjent systemu – raczej nie zada. Dlatego podzieli los innych „krytyków” (hołubionych niegdyś w innej Polsce przez inny system), których martwiło głównie to, że za Oceanem pałuje się Afroamerykanów. Tym losem będzie opłacana przez instytucje szamotanina w luksusowym potrzasku fałszywej świadomości.


Artur Żmijewski, CSW Zamek Ujazdowski, Warszawa, 8.12.2012 - 24.02.2013.


2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Tomek, fajnie że wróciłeś, tylko teraz nie znikaj po miesiącu!
pozdrawiam
Bartek Otocki

Tomasz Kozak pisze...

Cześć,

postaram się regularnie publikować wpisy - zwłaszcza, że planuję krótkie (choć mam nadzieję, treściwe) posty.

Pozdrawiam!